Szukając pewnej kasety znalazłem...
... książeczkę zdrowia dziecka. Własną, rzecz jasna. Wydaną na cudnym, wysokiej jakości offsetowym papierze. Jednym słowem:
Książeczkę zdrowia dziecka-obywatela PRL ;)
Nie byłoby w tym nic dziwnego, ale był początek lat 90, więc żeby zakryć nieaktualne napisy na okładkę naciągano szarą, tudzież niebieską, no w każdym razie obleśną obwolutę... Nic się nie zmarnowało. ;)
I jak tu nie kochać swojego kraju, dostarczającego tylu powodów do radości?
sobota, 17 października 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A wpisy to jakie tam są. Znaczy się ile ważyłeś i mierzyłeś w dniu urodzin ;-)
OdpowiedzUsuńDarujmy sobie konkretnie wielkości, bo to blog muzyczny, a nie do podawania rozmiarów. :P
OdpowiedzUsuńAle, hmm, długi byłem... ;)
No nie wiem jaki byłem, dawno to było, nie sposób dziś dojść..... niestety :-(
OdpowiedzUsuń